[ROKOSZOWA Maria]. Maszynopisowy pamiętnik Marii Rokoszowej pt. "Na wozie i pod wozem Tespisa. (Wspomnienia działacza kulturalno-oświatowego w 25 latach PRL)" oraz inne materiały (teksty przedstawień, listy, wycinki prasowe) dotyczące jej osoby i aktorki Ewy Sztolcman-Kotlarczyk.
Wspomnienia spisano na maszynie na 166 kartach form. A4. Tekst przesłano na konkurs zorganizowany w 1970 m.in. przez Radio i Telewizję, opatrzony jest godłem "Pani Maria". Z dołączonego odpisu protokołu Sądu Konkursowego wynika, że wspomnienia Marii Rokoszowej zdobyły pierwsze miejsce. Mocno przeredagowane fragmenty zostały opublikowane w zbiorze "Czas przeszły nie zmarnowany 1945-1970. Wspomnienia działaczy kulturalnych" (Kr. 1973, s. 173-194) - dołączono jego egzemplarz. W tejże książce tak przedstawiono autorkę wspomnień: "Maria Rokoszowa [...] przeżyła 'zauroczenie' teatrem jeszcze jako dziecko ]...]. Kontynuowała tę tradycję rodzinną w wieku szkolnym, a następnie jako nauczycielka, jeszcze przed wojną, organizowała przedstawienia szkolne i uczyła się łączenia sztuki z funkcjami wychowawczymi [...]. Jej dalsze losy jako współorganizatora po wojnie Teatru Powszechnego w Krakowie, a następnie wieloletniego 'działacza terenowego', związanego głównie z popularyzacją kultury teatralnej i żywego słowa, są szczególnie plastyczną dokumentacją łączenia amatorskiej pasji twórczej z żmudną działalnością organizatorsko-wychowawczą" (s. 16).
Maszynopis zaw. rozdziały: O teatrze spółdzielczym i mruganiu (s. 1), Kraksa (40), Życiorys przerywany (s. 46), Borejszowskie: Jedźcie i nauczajcie! (s. 51), Kultura na miarę domu kultury (s. 66), Ambasadorzy poetów (s. 86), Wracam do związku (s. 99), W tkaninie cepeliowskiej (1961-65) (s. 117), Oj, górol ci ja, górol (s. 132), Spotkania z wielkimi i szlachetnymi (s. 141), Tkliwa dynamika i odchodząca dal (1962-1965) (s. 156), Przełomowy rok 1965 (s. 159).
Na uwagę zasługuje m.in. wspomnienie o Zbyszku Cybulskim, który karierę aktorską rozpoczynał w zespole Rokoszowej. Autorka tak opisuje jeden z jego występów: "Pamiętam też, jak pewnego razu, występując pośród licznie zgromadzonych widzów w jakiejś chłopskiej chacie, tak zachwycił wiejskie pacholę, że uklękło naprzeciw niego, złożywszy ręce jak do modlitwy. Pewnie pomyliło, urzeczone, izbę z kościołem, Zbyszka z kaznodzieją lub świętym. Ten obraz pozostał dotąd w mojej pamięci" (s. 154). Dalej pisze: "Prawdę mówiąc, to ja nakłoniłam go do studiów [aktorskich], bo dostrzegłam u niego oryginalny talent aktorski. Nie ukrywam przy tym, że cierpiałam na myśl o ewentualności pożegnania Zbyszka z Zespołem".